[1/5] Bez skrupułów.

Witam, witam ;). Mam nadzieję, że za bardzo się za mną nie stęskniliście. Jak zapewne się domyślacie, że nie byłabym sobą, gdybym już wcześniej nie zaczęła pisać kolejnego opowiadania. Tak więc serwuję Wam dziś jego pierwszą część. Nie powiem Wam, ile ich będzie, bo nie mam pojęcia, ale mam dwa dni wolnego, może coś dopiszę i przy najbliższej okazji wkleję ciąg dalszy. Pomysł na to opowiadanie wpadł mi do głowy już dość dawno temu, właściwie jeszcze przed „Therapy”, ale na jakiś czas musiał zejść na dalszy plan. W każdym razie, mam nadzieję, że uda mi się to napisać przynajmniej częściowo tak dobrze, jak wygląda to w moich wyobrażeniach. Póki co życzę miłego czytania i czekam na Wasze opinie ;).


Wasza Czekoladka 😉.





 

            „Zwyciężyć może tylko jeden” – głosił plakat, przed którym stała właśnie pewna wysoka, zakapturzona postać. Pogoda była fatalna, więc ubiór raczej nie zaskakiwał, jedynie duże okulary przeciwsłoneczne, zasłaniające pół twarzy, po których spływały jedna za drugą, ciężkie krople deszczu, wydawały się dość nieadekwatne do sytuacji. Osoba ta wyciągnęła z kieszeni skórzanej kurtki telefon, a zaraz potem dłoń ozdobiona sygnetem zniknęła razem z nim pod kapturem. Nawet z daleka można było dojrzeć nerwowe tupanie butem w kałuży.

            – Derek? Mógłbyś mi wyjaśnić, co oznacza plakat, przed którym stoję? – Po okolicy rozległ się męski głos.

            – To wszystko przez media. Zachciało im się rankingu. Miałem odrzucić wyzwanie? Chyba nie oddasz tytułu bez walki?

            – W ogóle nie zamierzam go oddać, ani nawet znaleźć się w pobliżu tego idioty! Nie zgadzam się na żadną konfrontację, rozumiesz? Masz w tej chwili zadzwonić do kogo trzeba i wyperswadować im ten pomysł!

            – Bill, oni postawili sprawę jasno. Albo się stawisz, albo tytuł zostanie automatycznie nadany jemu – tłumaczył się człowiek, siedzący w ciepłym, suchym biurze. – Nie możemy na to pozwolić. Jutro wyjeżdżasz.

            – Niech to szlag – warknął do aparatu, po czym rozłączył się i ukrył go na powrót w kieszeni.

            Chwilę później przy ulicy zatrzymał się duży czarny samochód, do którego chłopak wsiadł, od razu ściągając kaptur i okulary. Czarne włosy rozsypały się nieco, a oczy zamrugały kilkukrotnie, gdy zapalono światło. Był zły. Wystarczyło, że na chwilę wyjechał, odcinając się od świata, a jego agent narobił mu problemów. A raczej pozwolił, by mu ich narobiono, bo sam czarnowłosy był pewien, że gdyby tylko był na miejscu, wszystko dałoby się załatwić. Ludzie, którzy mieli z nim do czynienia, wiedzieli, że jest jedną z tych osób, którym lepiej nie wchodzić w drogę. No, prawie wszyscy. Był jeden wyjątek, który w razie potrzeby, nigdy nie wahał się przed konfrontacją. Może dlatego, że sam należał do ludzi, którzy radzili sobie w życiu z wszelkimi przeszkodami w sposób dość niedelikatny.

            Tych dwóch nie spotykało się jednak zbyt często. Wszyscy wiedzieli, że grozi to wybuchem wojny, odkąd ich równoległe drogi pierwszy raz skrzyżowały się na wybiegu, gdzie promowani mieli być nowi modele. Obaj się spóźnili . Pozostało jedno miejsce w pokazie, ich było dwóch, a żaden nie zamierzał odpuścić. Zarówno stój jednego i drugiego zostały przez nich wzajemnie zniszczone, aby ten drugi nie mógł wyjść na wybieg. Projektant dostał szału, a jego asystentka wyciągnęła jeszcze dwa inne stroje, tuż przed tym, jak obaj chłopcy zaczęli się bić. Tego typu informacje rozchodziły się jak świeże bułeczki, szczególnie, że panowie zrobili wrażenie na widzach i ludziach z branży. Agenci chętni do współpracy, jak i propozycje uczestniczenia w pokazach i sesjach posypały się z prędkością światła, przewracając ich życia o sto osiemdziesiąt stopni. Oprócz tego, że stali się najbardziej popularnymi modelami, ludzi przyszyli im obu łatkę wrogów numer jeden. A oni wcale nie zamierzali tego zmieniać, chociaż przed tym wydarzeniem ich pobieżna znajomość układała się całkiem pozytywnie. Unikali jednak spotkań, do których media często próbowały ich sprowokować.

            – Jak to zgadzasz się? – Alex Biegermann spojrzał dziwnie na swojego klienta. – Tom, zajmujesz jedną z dwóch najwyższych pozycji na rynku! Jeśli przegrasz, na dobre przykleją etykietkę z numerem dwa! Wiesz, ile możemy stracić?!

            – Och, jak się cieszę, że we mnie wierzysz. – Prychnął, zaglądając do lustra. – Zapamiętaj sobie, Alex. Nazywam się Tom Kaulitz i w moim słowniku nie istnieje słowo „porażka”. Nie przegram z tą kukłą – mruknął, odwracając się twarzą do swojego rozmówcy. To prawda, że on sam zwykle unikał konfrontacji z Trümperem, zdając sobie sprawę, do czego ten człowiek jest zdolny. Żadne ich spotkanie od tamtej afery nie było miłe, ani przyjemne i nawet nie spodziewał się, żeby mogło kiedyś stać się inaczej. Jednak bezkonkurencyjność jest nudna i Tom potrzebował odrobiny rozrywki, ewentualnie adrenaliny i podniesionego ciśnienia krwi. Podejmował się więc ryzyka, zamierzając postawić na swoim. Jednak mimo tego, co mówił, pewien nie mógł być niczego.

            Bill zresztą nie próżnował. Dowiedział się wszystkiego, co tylko dało się wyciągnąć od organizatorów. W jego ręce trafiła również oficjalna informacja od jego wroga o zgodzie na taką akcję. Czarnowłosy jednak doskonale czytał między wierszami i aż się w nim zagotowało. Zawsze obaj się unikali dla wspólnego zdrowia psychicznego, ale tym razem nie było o tym mowy. Kaulitz rzucił mu wyzwanie, a on zamierzał dumnie podnieść rękawicę i pokazać mu, że popełnił duży błąd. Mimo, że to Tom dwa dni wcześniej wyraził swoją chęć w rywalizacji, to Trümper jako pierwszy pojawił się w mediach ze swoim nienagannym wyglądem, wyczuciem stylu i błyskotliwością. Wywiad był krótki, ale treściwy, a na koniec padło to najważniejsze pytanie.

            – Już od jakiegoś czasu huczy o tym, że zwyciężyć może tylko jeden, a jednak ty i Tom unikacie swojego towarzystwa. Ludzie domagają się rozwiązania tej sprawy. Czy zamierzanie coś z tym zrobić?

            – Wynik wydaje mi się być dość oczywisty i faktycznie nie staram się spotykać ludzi pokroju Kaulitza. Nie wiem, jak on, ale ja w żadnym wypadku nie obawiam się konfrontacji z nim. Zwyciężyć może tylko jeden z nas i jestem pewien, że nie będzie to on.

            – Jesteś bardzo pewny siebie, jednak zdania są podzielone – stwierdził prowadzący. – Czego więc możemy się spodziewać?

            – Myślę, że staniemy wreszcie twarzą w twarz i znajdą się ludzie, którzy znajdą sposób, żeby sprawiedliwie ocenić naszą pracę.

            – Już nie mogę się tego doczekać. Zapowiada się gorąco. Stracie dwóch najbardziej kontrowersyjnych postaci w świecie mody. Można powiedzieć: „starcie tytanów”. Czego możemy się spodziewać? Na pewno emocji. Oni dwaj będą walczyć o tytuł króla. Ze zniecierpliwieniem czekamy na rozwój wydarzeń.

            – Puścicie to jeszcze dziś? – zapytał Bill, gdy tylko wyłączono kamerę.

            – Nie wiem, czy zmieścimy się w ramówce, ale…

            – Słuchaj, nie obchodzi mnie „ale” – przerwał mu, patrząc z góry na mężczyznę. – Albo dostanę informację na sto procent, albo agent znajdzie innych chętnych na taki wywiad. Macie szansę być pierwsi i zrobić na tym. Więc?

            – Poleci w pierwszej kolejności – odparł po chwili zastanowienia facet, a czarnowłosy zadowolony wymaszerował ze studia.

            Na zewnątrz czekał na niego Derek, który widząc jego minę, nie odważył się odezwać. Czasami można było się zastanowić, czy czarnowłosemu w ogóle potrzebny jest agent, bo nikt nie miał odwagi mu się postawić. Mimo, że był bardzo szczupły, miał większy respekt wśród ludzi, niż niejeden osiłek. Jego spojrzenie miażdżyło boleśniej niż pieść, a słowa bolały bardziej niż niejeden cios. Dumny i pewny swojego, zdolny był zrobić wszystko, żeby osiągnąć cel. Makiawelizm nie był więc mu obcy i nic prócz zwycięstwa nie uznawał świętym. Cel uświęcał środki. A Kaulitz wpadł właśnie w spore tarapaty.

            Obaj wpadli, ale czegoś takiego nigdy by się po sobie nie spodziewali. I właśnie to było w tym wszystkim najlepsze.

            Każdy, orientujący się choć trochę w świecie show biznesu, kto słyszał „Tom Kaulitz”, myślał: znany, bardzo popularny model, uwielbiany przez kobiety, rozchwytywany i wręcz ociekający seksem. Za to uwielbiał swój wizerunek. Wystarczyło od czasu do czasu pokazać się publicznie z jakąś dziewczyną, trochę poflirtować, czasem pocałować i dać się na tym przyłapać. Media były usatysfakcjonowane, mając nowy temat do plotek, fanki szalały, a on wracał do domu ze skruszoną miną i jakimś niewielkim drobiazgiem dla osoby, która z chęcią wydłubałaby oczy każdej z tych dziewczyn. Problem polegał na tym, że świadomość ustalonego wizerunku Toma nie pozwalała go ukarać.

            Tak, stanowczo była rzecz, która nikomu na całym świecie nigdy nawet by się nie przyśniła. Tom wchodzący do mieszkania, gładzący czule policzek drugiej osoby i składający na jej ustach delikatny pocałunek.

            – Dobrze, że wróciłeś. Trümper dał już…

            – Chociaż przez jedną godzinę nie mów mi o pracy, dobrze? – poprosił cicho, obejmując ukochaną osobę w pasie.

            – Och… No, dobrze. Przepraszam. Przygotowałem dla nas kolację. Mam nadzieję, że nie jadłeś na mieście?

            – Znowu jesteś zły? – zapytał, krzywiąc się.

            – Po prostu tego nie lubię, wcale nie jestem zły. Kocham cię i ufam, przerabialiśmy to już dziesiątki razy – odparł Alex, wysmykując się z objęcia. – Nie zaczynaj znowu. Nic nie będziemy zmieniać i tak jesteś tylko mój, prawda? – rzucił już z kuchni.

            Tom powędrował zaraz za nim z lekkim uśmiechem na twarzy i przeszkadzał swojemu agentowi w nakładaniu im posiłku, składając drobne pocałunki na jego szyi i szepcąc różne nieprzyzwoite rzeczy do ucha. Doskonale wiedział, jak poprawić nastrój swojemu chłopakowi. Swojej największej i najdroższej tajemnicy.

 

            Ich pierwsze spotkanie było już z góry ustalone, więc obaj doskonale wiedzieli, że przyjdzie im stanąć sobie naprzeciw. Informacje, które w jakiś sposób mogłyby pomóc im w odparciu ataku przeciwnika lub pogrążeniu go, mieli opanowane do perfekcji. Potrzeba było już tylko ringu i rękawic bokserskich, a w ich przypadku, wywiadu na żywo, który miał rozpocząć ich konkurencję.

            Bill się nie spieszył. Dzień, godzinę i miejsce spotkania znał już od kilku dni, ale przyjechał na ostatnią chwilę. Derek telefonicznie przypomniał mu, o których faktach warto wspomnieć, co uwydatnić, a czego lepiej unikać lub ewentualnie w jaki sposób się z tego wyłgać. Z telefonem przy uchu i wciąż jeszcze z kapturem na głowie mijał ochroniarzy i razem z przyznaną mu plakietką wkroczył na korytarz, w którym znajdowały się garderoby i kosmetyczka. Przed samymi drzwiami zatytułowanymi nazwą programu rozłączył się i nacisnął na klamkę, zaraz potem zatrzymując się w przejściu z szeroko otwartymi oczyma. Stojący do niego tyłem mężczyzna miał nisko zapięte na biodrach spodnie i przyjemnie umięśnione ciało, od którego z niechęcią oderwał wzrok, żeby zrozumieć, kto przed nim stoi. Nie widział go na żywo już od ponad roku. W końcu jednak oprzytomniał, wyprostował się dumnie i wszedł w głąb pomieszczenia, zatrzaskując za sobą drzwi. Tom niemal podskoczył, odwracając się do niego gwałtownie. Gdy tylko ujrzał twarz czarnowłosego, uśmiechnął się złośliwie.

            -Trümper. Kopę lat. Ładnie to tak podglądać półnagich mężczyzn?

            – Wiesz? To tutaj – rzucił, wskazując na niego – podchodzi pod ekshibicjonizm. Trzeba było jeszcze drzwi otworzyć na rozcież, to przykre, gdy trzeba robić takie rzeczy, bo nikt nie chce na ciebie popatrzeć – odparł, uśmiechając się aż nadto miło.

            – Tak, też za tobą tęskniłem. Jak to się stało, że tak długo się nie widzieliśmy?

            – Doprawdy, nie mam pojęcia. Ale następnym razem, gdy będziesz zamierzał pokazać mi się na oczy, proszę, załóż torbę na głowę. Resztę jakoś przeżyję – stwierdził czarnowłosy, lustrując go nieprzychylnym spojrzeniem.

            Ta przemiła rozmowa trwałaby może jeszcze przez jakiś czas, gdyby nie przerwało im wtargnięcie technika, który oznajmił, że mają jeszcze dziesięć minut na przygotowanie się do wywiadu. Obaj więc zignorowali się teatralnie i zajęli sobą. Z głowy Billa zniknął kaptur, a okulary przeciwsłoneczne wylądowały w torebce. Raz jeszcze spojrzał w lustro i z zadowoleniem wymaszerował z pomieszczenia. Pierwszą utarczkę słowną wygrał. Wprawdzie głównie dzięki facetowi, który ją przerwał w korzystnym dla niego momencie, ale zawsze był na plus.

            Po jego wyjściu z pomieszczenia Tom odetchnął cicho. W jego uchu znajdowała się słuchawka, przez którą rozmawiał z Alexem, który w ostatniej chwili musiał wyjechać na kilka godzin. Gdyby Trümper nie ujawnił na czas swojej obecności, dla Toma mogłoby się to źle skończyć. Założył na siebie koszulę, która idealnie dopasowana, mocno podkreślała jego męskie ciało. Kiedy tylko Bill zatrzasnął za sobą drzwi, chłopak opadł na stojący w pobliżu fotel.

            – Mało brakowało… – sapnął, będąc pewnym, że jego agent wciąż jest po drugiej stronie. – Co za kretyn przydzielił nam jedno pomieszczenie?!

            – Nie mam pojęcia, ale odgryźć się mu mogłeś. Odpadłeś już w przedsionku, a podobno zamierzałeś z nim wygrać – odparł zażenowany Alex.

            – I wygram. Nie waż się w to wątpić. Po prostu wystraszyłem się, że mogłem nas wydać. Poczekaj, niech wejdę do studia. Pójdzie mu w pięty, obiecuję.

            – Dobra, idź już, bo się spóźnisz. Będę pod budynkiem po wywiadzie. Powodzenia, Łobuzie.

            – Tak, ja ciebie też.

            Podszedł do lustra, poprawił chustę, którą związane miał warkocze i uśmiechnął się wymownie. Nie ma mowy. Tom Kaulitz nie zna takiego słowa jak „przegrana” i już za chwilę wszystkim to udowodni. Wsunął ręce do kieszeni spodni i ruszył w kierunku studia nagraniowego, gdzie wszyscy już na niego czekali. Wszystkie wzroki, szczególnie te kobiece, spoczęły na nim, więc przywitał się szarmancko z każdą z nich, podał rękę każdemu z mężczyzn i zajął swoje miejsce, dość ostentacyjnie ignorując obecność Trümpera. Rozpoczęła się wojna, nadeszła więc pora, by pilnować swojego zwycięstwa i unikać strat. Czarnowłosy posłał mu złośliwe spojrzenie, w myśli szukając sposobu na odnalezienie słabego punktu wroga. Sam nie miał pojęcia, że ma go na wyciągnięcie ręki. Brakowało między nimi już tylko wyładowań elektrycznych, a i tak każdy wokół trzymał się na baczność na wypadek, gdyby doszło do jakiegoś wybuchu. Reporterzy mieli już okazję się przekonać, że ci dwaj w swoim towarzystwie nie przebierają w słowach. No, a nie było jeszcze dwudziestej drugiej.

            – Za trzydzieści sekund wchodzimy na antenę! – rozległo się gdzieś z boku.

            – Witajcie! Rozpoczynamy dziś pojedynek dwóch najlepiej wam znanych i rozchwytywanych ludzi, królujących na wybiegach, okładkach gazet, bilbordach… Wydaje mi się, że chyba już prawie nie ma takiej dziedziny, w jakiej by się nie pojawili. Liczne występy w teledyskach, filmach i nie tylko. Byli wszędzie, ale zawsze osobno, dopiero dzisiaj udało nam się ściągnąć ich tutaj razem. Bill Trümper oraz Tom Kaulitz, witamy!

            Prezenterka produkowała się jeszcze przez jakiś czas, przywołując liczne próby skonfrontowania ze sobą chłopaków, które oczywiście kończyły się fiaskiem. Obaj byli skupieni na wszystkim, co wokół nich się działo i wykorzystywali każdą możliwość, żeby dopiec drugiemu. Bill wydawał się świetnie bawić, a Tom był opanowany jak jeszcze nigdy odtąd. Obserwując swojego wroga, odnosił wrażenie, że zapomniał o czymś ważnym, a odpowiadając błyskotliwie na każde pytanie i każdy atak ze strony czarnowłosego, szukał w pamięci zapodzianego elementu. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że przy pierwszym spotkaniu żadne z nich nie wytoczy jeszcze ciężkiej artylerii. Były to raczej gry słowne. Drażnili się ze sobą, pokazując wszystkim pewność siebie i lekceważenie przeciwnika. Ludzie byli zachwyceni, a na ich twarzach raz po raz pojawiały się uśmiechy zadowolenia. Tom nie próbował już dłużej szukać odpowiedzi na dręczące go pytanie. Wywiad dobiegał końca, jego pomysłodawca był wniebowzięty, a ktoś wymienił nazwisko Alexa, co chwilowo wytrąciło Kaulitza z równowagi. Czarnowłosy ani przez moment nie przestawał go obserwować, więc doskonale dostrzegł ten krótki moment, mrużąc oczy w skupieniu. Od razu pomyślał, że coś musi być na rzeczy. Wprawdzie nie miał jeszcze pojęcia, co takiego, ale był pewien, że się tego dowie. W końcu obiecał sobie odnaleźć jego słaby punkt, a potem go zniszczyć. W tamtej chwili nie miał jeszcze pojęcia, jak blisko prawdy się znalazł.

            – No, dobrze. Więc powiedzcie szczerze. Dlaczego od początku waszej działalności nigdy na siebie na trafiliście? Kwestia przypadku, czy może strach przed konfrontacją?

            – Myślałem, że to oczywiste – rzucił z nutką rozbawienia Bill. – Chyba wszyscy pamiętają nasze spotkanie na pierwszym pokazie. Zrobiliśmy tam porządną rozróbę, a projektant był bliski rozpaczy. Myślę, że całemu otoczeniu jak dotąd wychodziło na zdrowie to, że nie musieliśmy oglądać się na oczy. Już zdążyłem dziś zaproponować Kaulitzowi, żeby nosił przy mnie torbę na głowie – dodał na koniec, uśmiechając się lekko na śmiech widowni.

            – Och, tak! – podłapał Tom, patrząc na niego złośliwie. – Miał przy tym tak nieszczęśliwą minę, że naprawdę zrobiło mi się go szkoda. Niestety, nie każdy facet może mieć męską twarz. Nie dziwię się, że przykro jest mu na mnie patrzeć. Jemu pozostaje jedynie makijaż…

            – O, Boże. To dopiero dogłębna analiza – zaśmiała się prezenterka. – Myślę, że na dziś wystarczy nam tych wiadomości. Dziękuję wam za przybycie, a widzów zapraszam do wyrażania swoich opinii. Radio, telewizja, Internet, wszystko jest dozwolone, aby oddać swój głos i zadecydować, który z nich powinien zostać okrzyknięty zwycięzcą. Do zobaczenia.

 

            Nieco rozdrażniony siedział w samochodzie, stukając palcami o tapicerkę w oczekiwaniu na połączenie. Miał ochotę ukręcić łeb tej babie za to, że nie dała mu możliwości odegrać się na Tomie. Cholerna pipa! Miał szczęście, że zdążył opuścić garderobę, zanim on do niej dotarł, bo czarnowłosy nie odpuściłby sobie awantury. Jeszcze wytarga go za te obrzydłe warkocze, obiecał to sobie. Teraz potrzebował informacji. Jego agent wreszcie odebrał.

            – Czy ja wiecznie muszę czekać pół godziny, żebyś łaskawie odebrał?! – warknął na powitanie.

            – Byłem zajęty, wybacz, ale…

            – Nieważne. Co mi możesz powiedzieć o Alexie Biegermannie?

            – Jest agentem Kaulitza. Wcześniej konkurował ze mną o kontrakt z tobą, o ile pamiętasz – odpowiedział od razu. W tle było słychać stukanie palcami o klawiaturę. – Ale oprócz tego nie mam o nim żadnych informacji.

            – Kurwa. Słuchaj, Derek. Z nim coś jest nie tak i Kaulitz ma coś z tym wspólnego. A ja potrzebuję wiedzieć, co to takiego. Zrozumiałeś?

            – Jasne. Zajmę się tym. Ale wiesz? Mogliście sobie odpuścić te końcowe teksty. To było okropnie dziecinne. Miał ostatnie słowo, wiesz, że to niedobrze?

            – Wiem, ale spokojnie. Odbiję się. Wiesz może, gdzie Kaulitz mieszka? Może z rodzinką? – drążył dalej. Szukał rozwiązania, wszystkiego, czego mógłby się przyczepić.

            – Nie, z rodziną nie, ale gdzie też nie wiadomo. Dobrze się kryje. Ale ostatnio był widziany w pobliżu domu rodzinnego. O, nawet z tym swoim agentem. – Czarnowłosy zamyślił się na chwilę. Nie lubił przegrywać. A przede wszystkim nie potrafił.

            – Kaulitz ma siostrę?

            – Brata. Starszy, żonaty, dzieciaty…

            – Cholera! Znajdź mi ich. Kaulitza i tego jego agencika! Chcę wiedzieć wszystko – oznajmił.

            – Rozumiem. Następne starcie w przyszłym tygodniu. Nie dostaliśmy informacji, co to ma być, więc musisz być gotowy na wszystko. W razie czego będę dzwonić. I jeszcze jedno. Rebeka czeka na ciebie w hotelu, więc uważaj – dodał z rozbawieniem, przy czym Bill przewrócił oczyma.

            – Dobra, dzięki. Do usłyszenia – rzucił, gdy chwilę później kierowca zatrzymał się pod budynkiem, w którym miał mieszkać w najbliższym czasie.

            Tym razem czarnowłosy nie zaszedł do hotelowego barku. Odebrał kartę magnetyczną i pomaszerował do swojego apartamentu, „dziwiąc się” na widok swojej dziewczyny. Oczywiście był sam, trzeźwy i zmęczony, ale nieustannie uroczy i czarujący dla blondynki, za którą ukrywał przed całym światem swoją lubość do ostrego imprezowania i bogatego życia seksualnego, czy takich preferencji. Objął ją lekko w talii, siadając tuż obok na kanapie. Jego gorący oddech otulał szyję młodej kobiety, gdy się do niej zbliżył.

            – Jak ty dobrze wiesz, kiedy znaleźć się obok.

            – Po prostu dobrze cię znam, Billy. Tęskniłam – przyznała, odchylając lekko głowę, gdy zaczął muskać wargami jej szyję. – Niestety, mogę zostać tylko trzy dni.

            – Więc musimy odpowiednio wykorzystać ten czas – wyszeptał jej do ucha, zsuwając ramiączko sukienki, w którą była ubrana. Ucałował delikatną skórę na ramieniu kobiety i spojrzał na nią głodnym wzrokiem.

            – Och… Myślałam, że będziesz chciał porozmawiać o występie. Miała być kolacja i…

            – Jutro – przerwał jej głosem nieznoszącym sprzeciwu.

            – No, dobrze… – odparła, zawieszając mu ręce na karku.

            Po chwili jej sukienka upadła na podłogę, a tuż obok jego spodnie. Rzadko się zdarzało, żeby Trümper nie dostawał tego, czego aktualnie chciał. Rzadko trafiał na osoby, które w jakikolwiek sposób potrafiły mu się postawić. Jedną z nich był Kaulitz, drugą ewentualnie Derek, który głównie dzięki temu zdobył jego zaufanie. Rebeka natomiast była dziewczyną, którą wyciągnął z jednego z tandetnych castingów, otwierając jej furtkę do kariery. Przypięto jej łatkę kobiety znanego modela, ona była szczęśliwa, a on korzystał z życia za jej plecami, by mieć święty spokój. I wszyscy byli zadowoleni.

 

            – Widziałeś to?! Trümperowi tak skoczyła gula, że o mało się na mnie nie wrzucił tam przy wszystkich! – komentował zadowolony z siebie Kaulitz, gdy wraz z chłopakiem wrócili do mieszkania. – To było piękne!

            – Raczej okropnie dziecinne. Niedługo wasze potyczki słowne zejdą do poziomu „jesteś głupi” i „nie, bo ty”. Tom, zlituj się – mruknął Alex, przewracając oczyma. Opadł zmęczony na fotel przed telewizorem i spojrzał gdzieś w okno.

            – Też mi coś. Powinieneś się cieszyć.

            – Gdyby tylko dali mu możliwość, odgryzłby się. I zrobi to przy najbliższej okazji. Na dodatek ma czas, żeby się na to przygotować. Zbyt wcześnie chciałbyś świętować.

            – Ty to potrafisz pocieszyć człowieka. – Prychnął, siadając tuż obok. Złapał dłoń szatyna i splótł ich palce. – Ale następnym razem jedziesz ze mną. Chcę, żebyś mógł z bliska oglądać moje zwycięstwo – oznajmił mu, jednak nie uzyskał odpowiedzi.

            Alex zawahał się i odwrócił wzrok, szukając jakiejś wymówki, ale jak na złość nic nie przychodziło mu do głowy. Tom nigdy się nie dowiedział, że nim podpisał z nim umowę, to samo proponował Trümperowi. Było kilak rzeczy, których nie miał odwagi mu powiedzieć i część tyczyła się właśnie czarnowłosego, dlatego nie potrafił mu wyjaśnić, dlaczego nie chce znaleźć się w pobliżu Billa. Westchnął cicho, co nie uszło uwadze jego partnera. Tom pociągnął go z fotela i wciągnął sobie na kolana. Wydawało mu się, że Alex przesadnie się martwi, nie mogło więc chodzić jedynie o pojedynek z kukiełką. Czuł się wiecznie winny, że zaniedbuje szatyna i nie okazuje mu tyle uczucia, ile powinien, że przez niego muszą się ukrywać. Jednocześnie nie potrafił i nie mógł wycofać się ze świata mody. Przecież obaj się z tego utrzymywali. – Co mogę zrobić, żebyś nie był tak przybity? Naprawdę zależy mi, żebyś był przy mnie.

            – Po prostu… postaraj się, żebym nie musiał natykać się na  Trümpera. Z resztą sobie poradzimy – stwierdził. – W końcu mamy siebie, co miałoby być nie tak? Naprawdę wierzę, że dasz sobie z nim radę. Ale uważaj na niego, to nie jest dobry człowiek.

            Tom przytaknął, ale w dużym stopniu zignorował słowa chłopaka. Nie do końca zgadzał się z tym, co szatyn mówił. Głównie dlatego, że miał okazję poznać czarnowłosego na pewien czas przed ich pierwszym starciem w branży. Znał ludzi, którzy mieli z nim wcześniej do czynienia. Bill nie był złym człowiekiem. On po prostu walczył o swoje do upadłego i między innymi właśnie dlatego konkurowanie z nim było dla Toma tak atrakcyjną ofertą. Mógł się sparzyć, wiedział to, ale jedynie jeszcze bardziej go to nakręcało.

 

            Siedział w hotelu przy barze, popijając drinka w towarzystwie jakiejś nowopoznanej blondynki, gdy pojawił się tam Derek. Czarnowłosy przywitał się z nim, ale nie przeszkadzało mu to umówić się na późniejszą schadzkę z dziewczyną, którą teraz musiał niestety opuścić. Jego agent przyglądał się temu z rozbawieniem, gdy ten żegnał się z nią, a potem poprowadził go do swojego pokoju. Bill był w wyśmienitym nastroju, dlatego nalewając sobie w apartamencie whisky, był pewien, że cokolwiek teraz usłyszy, nie zdenerwuje się za bardzo.

            – Co się stało, że osobiście się do mnie pofatygowałeś? – zapytał swojego agenta, siadając w fotelu naprzeciwko niego.

            Faktycznie, rzadko się widywali. Kontaktowali się głównie telefonicznie, ewentualnie za pomocą komputera. Bill nie przepadał za zbyt bliskimi kontaktami ze swoimi współpracownikami. Nie chciał mieć na przyszłość w razie potrzeby wyrzutów sumienia, że pozbawia go pracy.

            – Byłem w pobliżu, bo deptałem po piętach pewnemu człowiekowi – stwierdził, uśmiechając się pod nosem.

            – Och, kochane informacje. Jeśli pomogą mi wygrać z tym dupkiem, dostaniesz nagrodę, Derek. Należy ci się – stwierdził, patrząc na niego wyczekująco.

            – Więc pewnie cię ucieszy, że znam adres zamieszkania Kaulitza. Wiem też, że nikt prócz niego nie jest tam zameldowany, ale często widuje się tam pewnego szatyna, który wszędzie się z nim wozi. A kim jest ten szatyn…? – zapytał, czekając aż Bill sam sobie odpowie. Zamiast tego zmrużył jedynie oczy, biorąc kolejny łyk alkoholu. – Nie pij tyle, bo wyżera ci mózg – warknął do niego agent. – Alex Biegermann, mówi co to coś?

            – Oczywiście, ja po prostu za nic nie pamiętam, jak koleś wyglądał – odparł czarnowłosy, wzruszając ramionami. – Czyli skoro tak często się widują, faktycznie coś musi być z tym kolesiem. Możesz mi go pokazać? – poprosił, szukając w głowie jakiegoś logicznego powiązania, jednak dostrzegał jedynie możliwość przyjaźni, co w niczym go nie urządzało. – Będzie trzeba poprosić kogoś życzliwego, żeby go obserwował – stwierdził, gdy Derek grzebał jeszcze w swoim komputerze.

            – Oto i agent Toma Kaulitza – zatytułował na głos, pokazując Billowi zdjęcie, na którego widok ten szeroko się uśmiechnął. – Już go pamiętasz?

            – Jesteś pewien, że to on…? – zapytał, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Derek jedynie przytaknął. – Ja to mam szczęście. Pomyślałbyś, że agent Kaulitza jest gejem?

            – Że co? – Mężczyzna spojrzał na niego krytycznie, ale czarnowłosy śmiał się już w najlepsze. Tego się nie spodziewał, ale na samą myśl świeciły mu się oczy. – O czym ty mówisz, Bill?

            – Spotykałem się z nim przez kilka tygodni. Bo ja wiem… Może z rok temu? Wyobrażasz sobie? Ciekaw jestem, czy Kaulitz o tym wie – wymruczał zadowolony, dopijając whisky.

            – Chcesz, żeby Tom się wściekł i zwolnił go właśnie teraz? – Derek zrobił zdumioną minę.

            – Więcej. Jestem gotów narazić się na gniew Rebeki i ogłosić całemu światu, że agent Kaulitza pieprzył się z jego największym wrogiem. To będzie cios poniżej pasa.

            – Zapomniałeś, że utrzymujemy, że jesteś hetero…?

            – Pieprzyć to. Ludzie i tak w to nie wierzą – stwierdził, zerkając na drzwi, do których właśnie ktoś pukał. A on wiedział, kto to. – Ale pozwól, że porozmawiamy o tym jutro przed występem. Dziś wieczór mam już inne plany.

 

            Bill był podekscytowany kolejnym spotkaniem z Kaulitzem przed kamerami. Wchodząc do budynku, myślał o tym, jak bardzo jego ulubiony wróg się zdziwi, jak bardzo się wścieknie i ewentualnie jak szybko wyrzuci swojego agenta na zbity pysk. W jego wyobraźni układała się właśnie scenka, słowa, którymi dokopie Kaulitzowi, kiedy zauważył go w połowie korytarza, w który zakręcił. Zatrzymał się w miejscu i słuchał.

            – Nie stać was, żeby otworzyć jedno pomieszczenie więcej?! To jakaś żenada. Wczoraj powiedziano mi, że dostanę osobną garderobę i chcę ją zaraz zobaczyć.

            – Ale, panie Kaulitz, ta jest bardzo duża i…

            – Więc dajcie mi małą, ale osobną, czy mówię niewyraźnie…?

            – Tom, daj już spokój – odezwał się również trzeci głos. Czuprynę, która po chwili wyłoniła się zza Kaulitza, Bill momentalnie poznał. Szatyn wypowiedział jeszcze kilka słów, po czym obaj zniknęli w garderobie. Czarnowłosy z zadowoleniem ruszył w tamtym kierunku, witając się po drodze z ludźmi. W tej chwili nie zamierzał dłużej czekać. Chciał tam wejść i z premedytacją przywitać się z szatynem w dość jednoznaczny sposób. I zrobiłby to, gdyby przed drzwiami nie usłyszał jeszcze czegoś.

            – Wybacz, Skarbie. Sam wczoraj słyszałeś, że miała być osobna.

            – Nieważnie. I nie mów tak do mnie, ktoś może przecież usłyszeć.

            Bill aż zatrzymał się w miejscu osłupiały. Tej opcji nie brał dotąd w żadnym wypadku pod uwagę, ale teraz wszystko się zgadzało. O Biegermannie nic nie można było się dowiedzieć, bo ukrywał się za Kaulitzem. Nie chodziło o to, że często się spotykali, bo oni razem mieszkali. A najlepsze było to, że Tom, który zgrywał przed całym światem heteroseksualnego Casanovę, okazał się być gejem, który żyje w ukrytym związku z własnym agentem. A Alexa czarnowłosy miał okazję osobiście i dość dogłębnie poznać. Przez moment było mu po prostu gorąco. Na samą myśl, że facet taki jak Tom może być gejem, coś przewracało mu się w żołądku. W tej chwili cały jego plan stanął na głowie, ale z drugiej strony chłopak czuł, że ma już wygraną w kieszeni. Wiedział, że z takimi informacjami nie tylko zmiecie Kaulitza z powierzchni ziemi bez jakiegokolwiek wysiłku, ale przy okazji zrujnuje jego życie osobiste, żeby miał nauczkę na przyszłość. Musiał się nauczyć, że z Trümperem się nie zadziera. Z wielkim uśmiechem wcisnął klamkę, bez pośpiechu wchodząc do środka. Nie zamierzał być łaskawy. Uświadomi go o tym, że zna prawdę nie w zamkniętej garderobie, ale w studio. Przed całym światem.

            – Witam panowie. Prawie zdążyłem się stęsknić. Wiecie już, co dzisiaj dla nas wymyślili? – zapytał, rozsiadając się na kanapie. Prowokacyjnym wzrokiem zmierzył ich obu, powodując, że Alex odwrócił się w drugą stronę, modląc się w duchu, żeby czarnowłosy go nie wydał. Tom natomiast spojrzał niepewnie na swojego chłopaka. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale spojrzenie Trümpera wywołało u niego dreszcze.

            – Nic nie powiedzieli – odparł wreszcie chłopak. Miał teraz straszną ochotę podejść do szatyna i przytulić go mocno, chociaż wiedział, że w tej chwili nie ma takich możliwości. Nie był jednak głupi. Widział zachowanie Alexa i nie omieszkał zapytać go później o jego powód. Póki co musiał się skupić na wygraniu kolejnej rundy w tej chorej walce z Trümperem, której mu się zachciało. Mimowolnie sam zlustrował go uważnie, nie dostrzegając jednak żadnej skazy. Z ich dwóch to na pewno Bill był większym pedantem. – Cokolwiek by to było i tak nie masz szans.

            – O tym się jeszcze przekonamy, Tom – odparł złośliwie, powtarzając sobie w myśli: żadnej litości.

22 myśli na temat “[1/5] Bez skrupułów.”

  1. No musze powiedziec, ze mi sie podoba.. bardzo mi sie podoba.. pomysl jak najbardziej mi odpowiada, wykonanie jeszcze bardziej –> czego chciec wiecej?? chyba tylko tego, ze zmuszam cie do jak najszybszego dodania kolejnej czesci, bo moj apetyt na to opowiadanie zostal zaostrzony.. 😉

    Polubienie

  2. Kurcze, nie wiem jak Ty to robisz. Za każdym razem myślę że już mnie niczym nie zaskoczysz i zawsze Ci się to udaje.To opowiadanie jest świetne. Proszę, dodaj szybko nexta !

    Polubienie

  3. Uwielbiam Cię, za wyobrażenie Toma w bokserkach Calvina Klaina chodzącego po wybiegu i za tę całkiem złą stronę Billa, za to, że kolejny raz popadnę w obsesję na punkcie wchodzenia na twojego bloga by sprawdzić czy nie ma nowego rozdziału, chociaż wiem, że jak się pojawi to poinformujesz mnie o tym. A do tego to, że Tom ma chłopaka, a nie jakąś cycatą dziewczynę, po prostu… Ah ^^ Jestem ciekawa czy Bill od razu wyleci na wizji z tymi swoimi nowymi materiałami na temat Toma, czy może jakiś szantażyk, aj 🙂 Powiem szczerze, że jak przeczytałam o tej zakapturzonej postaci to skojarzyło mi się z… fantastyką, wiesz, jakiś mroczny, zły charakter. No nieważne, powinnam mniej czytać takich rzeczy, lol. Ekhm. Poproszę więc ładnie o kolejny rozdział. Pozdrawiam! 😀 (Jezu, czy mi się tylko wydaje, czy te moje komentarze są ciutkę przydługie? XD)

    Polubienie

  4. Jednym słowem: genialne. Uwielbiam takich ludzi jak Bill w tej historii. Myślałam, że nic nie da rady pokonać Therapy, jak widać, bardzo się myliłam. Może to i dobrze, bo bardzo zaskakujesz 🙂

    Polubienie

  5. Och, i dajesz mi kolejny powod zeby tu zagladac jak najczesciej ;] Widze ze szykuje sie niezle widowisko, hm.. Lubie gdy kreujesz Billa wlasnie w ten sposob, gdy moze sie pokazac z tej wrednej strony, ktora tak zajebiscie do niego pasuje ; > Zapowiada sie cudownie wciagajaca zabawa, swietna robota ; )Pozdrawiam

    Polubienie

  6. super.cos takiego nowego, swiezego.obaj panowie modelami, a do tego z taka zacietoscia walcza o swoje ja, na pierwszym miejscu. i podoba mi sie to, ze Bill jest taki twardy albo raczej pewny siebie, co nawet idealnie mu pasuje. no i Tom z nutka romantycznosci heheczekam na kolejna czesc, kochana

    Polubienie

  7. boziu..ale mu dokopie..;p nie róbcie krzywdy Tomaszkowi 😦 😀 bardzo fajnie się zaczyna 🙂 czekam z niecierpliwością na nastepną częśc 🙂

    Polubienie

  8. na początku coś mi ten tekst nie pasował… ale potemmm Boże! Czokuś! mam nadzieję, ze następna notka w ciągu kolejnych 3-4 dni… bo odgrzebię twój adres i osobiście pojadę zamordować xD

    Polubienie

  9. o mamo.. pierwszy odcinek, a tak dużo się już dzieje, silny charakter Billa i Tom ze swoim agentem? To dopiero niespodzianka, Bill napewno go zmiażdży i może coś między nimi będzie? czekam na następne, pozdrawiam. ;*

    Polubienie

  10. O Matko, już uwielbiam to opowiadanie. Chwilami śmiałam się jak nigdy. O tak, mam ochotę na więcej! Tym pomysłem urzekłaś mnie całkowicie – tak bardzo, że aż musiałam skomentować 😉 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Już widzę, że to opowiadanie będzie cudowne i pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji. Jestem ciekawa, czy Bill ujawni całemu światu orientację Toma, a jeśli nie, to co go przed tym powstrzyma. Oj nie mogę się doczekać nowego rozdziału, nie mogę ^^”

    Polubienie

  11. Jejuuuu… To się źle skończy! Mam nadzieję, że nie doprowadzisz żadnego do samobójstwa, bo to się tutaj ewidentnie o to prosi. Jak na razie to mam przed oczami kompletnie roztrzaskanego emocjonalnie Toma. Uch!

    Polubienie

  12. Na samym początku myślałam, że Tom i Bill się boksują… Tyle, że do Billa to nie pasuje. xDHm, ogólnie Bill ma niezły haczyk na Toma… I ciekawe czy powie to na wizji. Tyle, że gdyby to zrobił, byłby już koniec… Więc na pewno wymyślisz coś innego. I strasznie jestem ciekawa jak dojdzie do tego wszystkiego.xD. NO I CO Z ALEXEM I BILLEM?

    Polubienie

  13. Komentowałam to już na KIL-u, ale stwierdziłam, że zrobię to jeszcze tutaj, a co!;p Więc: Uwielbiam sposób w jaki piszesz, potrafisz mnie wciągnąć (zainteresować;p) i mam wrażenie, że pisanie nie sprawia ci zbyt wielkiej trudności. Do tego masz oryginalne pomysły, bo wymyślenie czegoś nowego przy takim natłoku blogów jest naprawdę wyczynem. Czekam więc na następną notkę i informuj mnie jeśli możesz. Moje gg:12770094Z góry dziękuję;)

    Polubienie

  14. no siwetnie sie zapowiada. Czytalam therapy i mam nadzieje, ze to bedzie rownie dobre!Mam pytanie. Dlaczego billowi nadaje sie nazwisko trumper? Juz ktorys raz sie z tym spotkalam i nie wiem czego akurat to nazwisko.. Czekam na nastepna czesc!

    Polubienie

Dodaj komentarz